piątek, 30 maja 2014

6 faz EFEKTYWNEGO uczenia się - SQRRR/SQ3R (Francis P. Robinson - Effective Study).

     Ciężko w to uwierzyć, ale sesja zbliża się wielkimi krokami.. Zapewne większość z Was, tak jak ja, daje się porwać prokrastynacji i za naukę do egzaminów zabierze się dopiero na dzień (no, w trudniejszych przypadkach może 2 dni) przed, dlatego warto dobrze się do tego zabrać i spędzić nad książkami/notatkami mniej czasu, ale za to bardziej efektywnie. Na metodę SQRRR/SQ3R trafiłam jakiś czas temu przypadkowo na jednej z zagranicznych stron i nie wiedzieć czemu, nie udało mi się znaleźć żadnej polskiej publikacji na ten temat, a szkoda, bo choć opracowana w 1946. przez Francisa P. Robinsona, metoda ta jest aktualna ponadczasowo i już nie raz pomogła mi w kryzysowych sytuacjach.

     Typowa sytuacja - wiesz, że goni Cię czas, siadasz nad książką, notatki porozrzucane po biurku, w ręku trzecia kawa i.. właściwie nie wiesz od czego masz zacząć. Znasz to? Nie wypieraj się, przecież wiem, że znasz, bo niejednokrotnie sama byłam w takiej sytuacji. ;)

1. Przegląd wstępny.


     Często robiąc ksero jakiejś książki nie uwzględniamy spisu treści, chociaż okazuje się, że to dość nierozsądne. Podręczniki nie bez przyczyny są ułożone w taki, a nie inny sposób, pewne kwestie są poukładane chronologicznie, od najogólniejszych zagadnień zagłębiamy się do co raz bardziej szczegółowych, albo musimy poznać najpierw jedno zagadnienie, żeby zrozumieć kolejne i naszym głównym zadaniem w tej fazie jest zrozumienie, dlaczego autor akurat taką strukturę zastosował. Warto wiedzieć czego w ogóle mamy się nauczyć i już na wstępie poukładać sobie to w głowie. Przeglądniecie spisu treści czy choćby samych nagłówków rozdziałów i podrozdziałów zajmie dosłownie 3minuty, a doda nam przynajmniej kilka procent do efektywności. 

2. Zadawanie pytań 


     Jak już wiesz, czego mniej więcej dotyczyć będą poszczególne działy tekstu, bez problemy możesz opracować sobie do nich pytania i zapisać je na kartce. Z każdym kolejnym razem wymyślanie pytań będzie Ci szło co raz sprawniej, to pomoże Ci dostrzec strukturę czytanego materiału, co zaś wpływa na jego zrozumienie i zapamiętanie. Pytania powinny być proste i konkretne. Jeśli masz wątpliwości co do treści i nie wiesz, jakie pytanie można ułożyć, pomocne mogą okazać się podsumowania rozdziałów albo pytania przygotowane przez autorów, najlepiej też po prostu przejrzeć pobieżnie tekst. 

3. Czytanie i odpowiedź na pytania


     Jeśli zastanawiasz się, po co właściwie wymyślać te pytania, to już spieszę z wyjaśnieniem. Czytając treść, staraj się znaleźć odpowiedzi na sformułowane kwestie, dzięki temu będziesz mieć świadomość, że to czytanie czemuś służy i łatwiej będzie Ci się skupić. Zapisz odpowiedzi w wybranym przez siebie skrócie. Mogą być to pojedyncze hasła czy krótkie zdania - najważniejsze, żeby potem móc sobie szybko przypomnieć zagadnienia w fazie powtarzania materiału. Ile razy zdarzyło Ci się, że czytając coś, w pewnym momencie łapiesz się na tym, że totalnie nie wiesz o czym czytasz, ani nie potrafisz wytłumaczyć głównego zagadnienia, bo wyłączyłeś się gdzieś po drugim zdaniu? No właśnie...

4. Refleksja


     W trakcie czytania postaraj się myśleć o konkretnych przykładach czy własnych wyobrażeniach na dany temat. Jeśli tylko masz taką możliwość, łącz to co czytasz, z tym co już wiesz (np. pewne mechanizmy rynkowe z zachowaniem rynku ogólnie). Często rozkojarzenie wyłącza logiczne myślenie, ale umiejętność łączenia różnych faktów jest kluczowym czynnikiem efektywnej nauki. 

5. Powtarzanie


     Nie oszukujmy się, jednokrotne przeczytanie tekstu może nie wystarczyć. Każdy fragment (rozdział/podrozdział) warto zakończyć powtórzeniem. Spójrz na to, co zostało przez Ciebie wynotowane w trakcie czytania, rozwijaj hasła swoimi słowami, chodzi o to, żeby załapać ogólny sens, a nie uczyć się na pamięć, bo jak się wie o czym się mówi, można to ująć na sto różnych sposobów, a przy nauce stricte pamięciowej, pominięcie jednego słowa może zablokować całą wiedzę, która gdzieś tam w głowie jest, ale nie została wystarczająco utrwalona. Dzięki temu sprawdzić można również trafność wynotowanych haseł, które mają ułatwić odpowiedź i jeżeli w tej formie do Ciebie nie przemawiają, możesz je dodatkowo rozwinąć. 

6. Przegląd końcowy 


     Powtarzaj zapamiętany materiał ze swoimi notatkami, zasłaniając hasła i próbując odpowiadać na pytania bez żadnego "szkieletu". Jeżeli zapomnisz odpowiedzi, możesz przeczytać dany fragment jeszcze raz, aż do skutku. Im więcej czasu na powtarzanie Ci zostało, tym lepiej. Aktywnie podejście do uczenia się, może zaowocować wyższymi ocenami przy mniejszym nakładzie sił. Wiem, że ta metoda może wydawać się czasochłonna, ale jak wyrobi się dobre nawyki, to idzie to co raz sprawniej i odruchowo zadaje się pytania do tekstu, a potem choćby w myślach na nie odpowiada.



     Macie jakieś swoje metody na efektywną naukę? Odkładacie naukę na ostatnią chwilę, czy może macie na tyle samozaparcia, że udaje Wam się pewne rzeczy zacząć ogarniać wcześniej? A może zetknęliście się z metodą SQRRR, albo już ją stosowaliście, niekoniecznie wiedząc, że tak się nazywa?

piątek, 16 maja 2014

Efekt motyla - wczoraj a dziś, dziś a jutro.

     Gdyby nie kuzynka, która powiedziała mi, że mam talent, pewnie nigdy nie poszłabym do szkoły wokalno-aktorskiej i nie traktowałabym muzyki jako swojej prawdziwej pasji. Gdyby nie szczęście do nauczycielki chemii w gimnazjum, pewnie nie poszłabym w liceum na profil matematyczno-chemiczny. Gdyby nie babcia, która była dla mnie ogromnym wzorem i przykładem dobroci i zrozumienia, pewnie byłabym teraz zupełnie inną osobą. Gdybym nie czytała w dzieciństwie dużo książek, być może teraz nie miałabym takiej łatwości pisania i w życiu bym nie pomyślała, że mogę prowadzić bloga. Wreszcie gdybym przypadkowo nie usłyszała w telewizji o coachingu, być może nigdy bym się nim nie zainteresowała. Wymyślenie powyższych przykładów zajęło mi dosłownie 2 minuty, a mogłabym ich mnożyć w nieskończoność. Życie jest pasmem różnych zdarzeń, związanych z różnymi osobami i okolicznościami. Generalnie staram się nie rozpamiętywać przeszłości i kreować teraźniejszość dla lepszej przyszłości, ale miewam takie momenty, kiedy wracam myślami do różnych chwil i analizuję, co by było gdybym wybrała coś innego, w jakim momencie byłabym teraz i jaki miałoby to na mnie wpływ.

     Kiedyś byłam zwolenniczką tezy, że cokolwiek się dzieje, to tak po prostu musi być i jakąkolwiek podejmę decyzję, to właśnie ona jest mi przeznaczona. Owszem, na część czynników wymienionych na początku notki rzeczywiście nie miałam żadnego wpływu, ale na moją odpowiedź na nie już tak. Nie musiałam decydować się na zajęcia wokalne, mogłam grzecznie podziękować za komplement i zbyt nieśmiała do publicznych występów, śpiewać nadal w domu, albo w chórze, gdzie pewnie nikt nie usłyszałby mnie solowo. Nawet najlepszy nauczyciel nie gwarantuje tego, że wszyscy uczniowie się zaangażują i skorzystają z zajęć. Podobnie jest z rodziną i otaczającymi nas osobami - nie ze wszystkich dobrych przykładów postaw potrafimy czerpać kształtując naszą osobowość.



     Mam dzisiaj dla nas ( i dla Ciebie, i dla mnie) pewne zadanie. Zastanów się, jak Twoje decyzje i różne sytuacje wpłynęły na to, w jakim jesteś teraz miejscu. Nie chodzi mi bynajmniej o rozpamiętywanie, użalanie się nad sobą, że wybór czegoś innego mógłby przynieść więcej szczęścia, pieniędzy czy czego tam Ci teraz brakuje. Zrób to na zasadzie chłodnej kalkulacji i czystego schematu - "dzięki temu (zauważ, że nie zaczęłam zdania od "przez to", a "dzięki temu" :) ) udało mi się osiągnąć to". Jeżeli w Twoich myślach pojawiły się osoby, którym zawdzięczasz to, kim jesteś albo które pomogły Ci uwierzyć w siebie - podziękuj im za to, być może zmotywuje ich to do rozsyłania większej ilości takich pozytywnych sygnałów. Może Ty też jesteś albo możesz być dla kogoś taką iskierką, która rozpala do działania i pobudza entuzjazm? Nie krępuj się mówić najbliższym, że są w czymś dobrzy, być może kiedyś, tak jak Ty teraz podsumują swoje osiągnięcia i Ci podziękują, a musisz mi wierzyć, że nie ma nic bardziej budującego niż szczere podziękowania. Teraz coś trudniejszego, ale jak najbardziej wykonalnego. Wyobraź sobie siebie za jakiś czas - może to być kilka dni, miesięcy, czy nawet lat. Im dłuższy okres czasu wybierasz, tym bardziej skup się na szczegółach. Przykładowo, nie ograniczaj się do tego, że będziesz miał własną firmę i zarabiał dużo pieniędzy, określ chociaż branżę, albo nawet stanowisko i jakiś konkretny zakres swoich zarobków, możesz dodatkowo wskazać konkretną osobę, która teraz jest w takiej sytuacji, o ile tak będzie Ci łatwiej. Idźmy jeszcze o krok dalej, przecież ta postać, którą właśnie wykreowałeś w swojej głowie jakoś musiała dotrzeć do tego momentu. Wykorzystaj wszystkie dostępne Ci środki, które mogą Cię przybliżyć do tej osoby, którą chciałbyś w przyszłości być.  (Być może wydaje Ci się, że nie masz żadnych środków, żeby osiągnąć to, o czym naprawdę marzysz, ale muszę Cię zapytać.. Co z pomocnymi ludźmi, których na pewno masz wokół siebie, ale być może już ich odtrąciłeś albo nigdy nie słuchałeś? Co z zasobami biblioteki, gdzie być może jest na dany temat setka książek? Co z ogromną bazą internetu? Co z wieloma darmowymi szkoleniami i wydarzeniami na uczelni, którymi nigdy się nie interesowałeś?)

     Wiesz dlaczego o tym piszę? Bo chciałabym nauczyć się jeszcze lepiej wyciągać wnioski z tego, co już było i zarazem myśleć o przyszłości na tyle poważnie, żeby moje działania dzisiaj (nie, nie jutro - DZISIAJ) były na tyle świadome, że pozwolą mi kreować swoją przyszłość i nie rezygnować z tego, jaka chciałabym być. Pamiętajmy, że skoro wczoraj wpłynęło na dzień dzisiejszy, to dziś wpływa na jutro.

sobota, 10 maja 2014

Co chcesz robić w przyszłości, czyli jak wybrać kierunek studiów?

     Maj i kwitnące kasztany chyba zawsze będą mi się kojarzyły z maturami. Od mojej matury minął już rok, aż ciężko w to uwierzyć. Chciałabym teraz wesprzeć maturzystów i powiedzieć "jeśli jeszcze nie wiecie jaki kierunek studiów wybrać, to nie martwcie się, bo ja o tym czasie rok temu też nie wiedziałam", ale musiałabym skłamać.  Pamiętam, jak wszyscy dziwili się, kiedy mniej więcej w połowie drugiej klasy liceum na pytania o studia odpowiadałam dość pewnie najpierw nazwą uczelni, a niedługo po tym konkretnym kierunkiem. Mimo wszystko wiem, jak trudna jest to decyzja i z mojej perspektywy (osoby, która podjęła świadomą decyzję i po roku upewniła się, że dobrze wybrała) chciałabym udzielić kilka rad zarówno tym niezdecydowanym, jak i tym, którzy już wiedzą, ale potrzebują utwierdzenia w swojej decyzji.

Gdyby pieniądze nie miały znaczenia... 


     W tego typu wyborach często zastanawiamy się, co powiedzą rodzice i znajomi, czy będziemy w stanie utrzymać w przyszłości rodzinę itp. Zupełnie mnie to nie dziwi, wszyscy wiemy, jakie są realia i mój wybór też w jakimś tam stopniu kierowany był rozsądkiem, jednak głęboko wierzę w to, że w każdej, nawet teoretycznie nieopłacalnej dziedzinie da się być specjalistą, ale trzeba mieć jakiś pomysł na siebie, bo same studia dają tylko teoretyczną wiedzę, którą równie dobrze w jakimś tam stopniu można wyczytać w książkach. Jeśli wydaje Ci się, że pójdziesz na studia prawnicze albo medyczne, bo chcesz zarabiać dużo pieniędzy, ale nie będzie w Tobie ani odrobiny pasji, to prędzej czy później się wypalisz, a pieniądze, nawet jeśli rzeczywiście będą, to w końcu złapiesz się na tym, że nie masz ani czasu ani ochoty ich wydawać, a praca będzie Cię męczyć. Coś, w czym czujemy się dobrze, co sprawia nam przyjemność, daje nam szansę do rozwoju - wtedy chcemy jak najwięcej czytać, uczestniczyć w różnych wydarzeniach związanych z daną dziedziną, dzięki temu możemy się stać najlepszym fachowcem i będziemy warci tego, żeby zarabiać tyle, co chociażby rzeczeni lekarze.



Skonfrontuj pasję z rzeczywistością.


     Może to zabrzmi dziwnie, ale mimo tego, że muzyka i śpiewanie są dla mnie ogromną pasją, to nigdy nie wyobrażałam sobie, żebym miała być gwiazdą, podróżującą i koncertującą po świecie. O ile uwielbiam stawać na scenie, czuć tę adrenalinę i już same zajęcia wokalne sprawiają mi dużą frajdę, o tyle nie mogłabym siedzieć godzinami nad nutami, zajmować się teoretyczną kwestią muzyki i już same zajęcia z kształcenia słuchu, które miałam przez rok, trochę mnie męczyły, mimo że jakoś sobie z nimi radziłam. W związku z tym, dlaczego miałabym iść do Akademii Muzycznej, skoro nie gram na żadnym instrumencie, nie lubię teorii, a śpiewać i tak mogę dla siebie bez żadnego wykształcenia w tym kierunku? Postanowiłam, że pasja zostanie pasją, a jednocześnie fajnie, jak będę miała jakąś inną alternatywę swojej przyszłości (tutaj właśnie przejawia się ten mój rozsądek), która w żaden sposób nie koliduje z muzyką.

Wyobraź sobie siebie w różnych rolach. 


     Zaraz po etapie muzycznym, zajęłam się przeglądaniem ofert uczelni technicznych, co w sumie jest dość logiczne, będąc w liceum na profilu mat-chem-inf. Oferta krakowskich uczelni jest naprawdę ogromna i pewnie średnie zarobki po większości kierunków są dość imponujące, a sama praca bardzo ciekawa, ale próbowałam wyobrazić sobie siebie na budowie, siedzącą nad projektami różnych instalacji albo z jakimś zaawansowanym technologicznie sprzętem i nawet w myślach coś mi nie grało. Zakładam, że nie tylko ja sporo czasu przed zaśnięciem przeznaczam na myśli i rozpamiętywanie różnych sytuacji. Pamiętam, że przez kilka dni zasypiałam codziennie jako ktoś inny - jednego dnia robiłam kremy w laboratorium, innego zajmowałam się produkcją maszyn, a kolejnego byłam weterynarzem. Któregoś dnia wzięłam się za generalne porządki, już wtedy byłam bardzo ułożoną osobą i lubiłam wszystkie dokumenty mieć w osobnych koszulkach/teczkach/segregatorach, dbałam o swoje notatki i układałam książki na półce wg wielkości. Siedziałam przez dobrych kilka godzin, przekładałam różne papiery, część wyrzucałam, inne segregowałam i nawet nie byłam świadoma upływającego czasu, a jak już skończyłam, to cieszyłam się jak dziecko, że wszystko mam tak dokładnie poukładane. Jak zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, to okazało się, że już w wieku 10 czy 12 lat moim ulubionym zajęciem była zabawa z fakturami, chociaż mogłam je wtedy jedynie układać wg dat. Tak narodził się pomysł pracy biurowej i generalnie kierunku ekonomicznego.

Przejrzyj przedmioty, które są w planie studiów


     Często w rozpisce dostępnych kierunków można dostrzec nazwy, które dla laików oznaczają mniej więcej to samo i ciężko zdecydować gdzie będzie lepiej, więc bardziej ambitni wybierają ten kierunek, który ma wyższy próg, a Ci, którym gorzej poszła matura idą na ten, na który uda im się dostać. Jaka jednak jest fundamentalna różnica? Wydział. U mnie są dwa kierunki, które zawierają w nazwie "rachunkowość", z pozoru wszystkim wydaje się, że ogranicza się to do pracy w biurze rachunkowym, jednak jeden z kierunków jest na wydziale finansów, a drugi na wydziale zarządzania. Jak zobaczyłam plan studiów i późniejsze możliwe specjalizacje, które wybiera się będąc na drugim roku, okazało się, że nie są już takie podobne, więc ja, mająca skłonność do bycia liderem (przyznaję się do tego, że lubię być liderem i brać na siebie odpowiedzialność, nawet jeśli często się od tego wykręcam.. ), ostatecznie wybrałam wydział zarządzania i jednymi z moich ulubionych przedmiotów w tym semestrze jest zarządzanie zasobami ludzkimi i zarządzanie informacjami, których bym nie miała, gdybym wybrała wydział finansów.

Nie bój się, że sobie nie poradzisz. 


     Zupełnie nie rozumiem, jak ktoś rezygnuje ze swoich marzeń i celów, bo boi się, że sobie nie poradzi albo że się do tego nie nadaje, a nawet nie spróbował. Wszystkiego da się nauczyć, tyle że jedni potrzebują na coś 15minut, a inni dziesiątki godzin spędzonych nad książką czy zadaniami. Nawet będąc w klasie mat-chem da się nauczyć wosu czy geografii, które są liczone w trakcie rekrutacji na wielu kierunkach. U mnie w szkole odbywało się dużo zajęć dodatkowych, w których nieodpłatnie mogły uczestniczyć osoby zainteresowane danym przedmiotem, ale żeby w nich uczestniczyć i dobrze wypełnić deklarację maturalną, trzeba myśleć o swojej przyszłości wcześniej, nie na ostatnią chwilę, kiedy nie da się już zmienić wybranych do zdawania przedmiotów. Ja w połowie trzeciej klasy miałam chwilę wątpliwości, bo odkryłam fajny kierunek, na który być może bym poszła, gdybym miała możliwość zdawania rozszerzonego polskiego, ale ostatecznie nie żałuję, bo wiem, że są podobne jeśli chodzi o zagadnienia roczne studia podyplomowe, które w połączeniu z moimi obecnymi studiami dadzą mi o wiele więcej niż sam ten kierunek.

Nie zamykaj się na inne możliwości.


     Jakikolwiek kierunek studiów wybierzesz, masz wiele różnych dróg rozwoju. Ja jeszcze tak naprawdę nie wiem, co dokładnie chciałabym robić - teraz np. zainteresowałam się coachingiem, który w dużym stopniu związany jest z zarządzaniem zasobami ludzkimi i psychologią, ale wiem, że chcę spróbować wielu różnych rzeczy, dać sobie czas, żeby zdecydować. Wiem, że idę w dobrym kierunku, ale jeszcze nie wiem, którą z dróg dokładnie wybiorę, a to, czego dowiem się z zakresu rozwoju osobistego pomoże mi nie tylko w przyszłej pracy, ale także w życiu. Dla mnie skończenie studiów nie jest celem samym w sobie, a jedynie środkiem, traktuję je jako jedno z narzędzi do tego, co będę robić w przyszłości. Człowiek całe życie się uczy i ogrom możliwości, który teraz został nam dany, naprawdę warto wykorzystać z jak największą korzyścią dla siebie. Jeśli nie czujesz się gotowy, żeby podjąć decyzję o wyborze kierunku, to może lepiej poczekaj rok, zainteresuj się różnymi rzeczami i w końcu wybierz to, co najbardziej Cię kręci? 



     Ktoś z Was stoi teraz przed takim wyborem? A może już wybraliście i jesteście zadowoleni, albo postąpilibyście zupełnie inaczej, gdybyście mieli taką szansę?

poniedziałek, 5 maja 2014

Day off-line - wnioski + siła nawyków (mechanizm/pętla nawyku).


     To było naprawdę dobre doświadczenie. Nie, żebym wcześniej nie miała takich dni, ale one na ogół wychodziły przypadkowo, bo akurat miałam dużo rzeczy do zrobienia w ciągu dnia, albo mieszkałam w miejscu, gdzie nie było stałego połączenia z internetem. Jednak dzięki temu, że wszystko wcześniej zaplanowałam, bardziej odczułam, że rzeczywiście mam ten czas, który spędzam on-line, poświęcić dla siebie. Wiesz, co najbardziej mnie zaskoczyło?

  • Ten dzień był niewyobrażalnie długi! Wiem, że pewnie zupełnie inaczej by to wyglądało, gdybym akurat miała być na uczelni czy w pracy, ale możemy założyć, że taki dzień off-line przeznaczony jest np. na jeden z dni weekendu. To, co zaplanowałam okazało się niewystarczające, wieczorem wręcz siedziałam i szukałam dla siebie zajęć, więc dzięki temu spędziłam trochę więcej czasu z rodziną - polecam!
  • Do tej pory nie wyobrażałam sobie, jakie złe nawyki zdążyłam sobie wyrobić, chociaż nie są one ani aktem świadomego działania, ani rzeczywistej potrzeby. Rano wstałam z myślą "o, dziś mam dzień off-line!", uśmiechnęłam się do siebie, ale zamiast podciągnąć rolety i cieszyć się słońcem, podeszłam do laptopa i go włączyłam. Jeśli ktoś wtedy zapytałby mnie, dlaczego tak zrobiłam, to najpewniej stanęłabym osłupiała i wymamrotała bezradnie "nie wiem", ale po chwili przeanalizowania sytuacji doszłam do wniosku, że robię tak częściej, niż mogłoby mi się wydawać. Właściwie tylko jak mam zajęcia od 7:30 albo 7:50, to nie mam rano zupełnie czasu na przeglądnięcie poczty czy szybką prasówkę, ALE i tak nadrabiam to na telefonie w drodze na uczelnię. 

Mechanizm nawyków - jak to działa?


     Byłam kilka miesięcy temu na wykładzie dot. rozwoju osobistego i temat nawyków dość głęboko zapadł mi w pamięć, a niedługo po tym wydarzeniu trafiłam dodatkowo na artykuł w magazynie Coaching (nr 4/2013 lipiec-sierpień). Okazuje się, że ponad 40% tego, co uważamy za świadome decyzje, to nic innego, jak zwykłe nawyki. Pojedyncze może nie byłyby aż tak znaczące, ale zsumowane w znacznej części determinują nasze życie w wielu aspektach - chociażby zdrowia, pracy, czy szeroko rozumianego sukcesu i szczęścia. Część mózgu, odpowiedzialna za wykonywanie nawyków to jedna z głębiej położonych struktur - tzw. jądra podstawy, wielkości orzecha włoskiego w skorupce. W badaniu mechanizmu nawyków jak zwykle niezawodne okazały się szczury, które wpuszczano do labiryntu o kształcie litery T. Na początku labiryntu znajdowała się przegroda, która podnosiła się z głośnym kliknięciem. O ile początkowo szczury po usłyszeniu charakterystycznego dźwięku błądziły w poszukiwaniu ukrytej czekolady, o tyle z biegiem czasu docierały do nagrody co raz szybciej. W między czasie, gdy przebycie labiryntu stawało się dla nich nawykiem, szczury przestawały myśleć i podejmować decyzje, a uaktywniła się prymitywna część mózgu - wspomniane już jądra podstawy. Wskazówką do uruchomienia tej części i wyłączenia świadomych decyzji był "klik" przy podnoszeniu przegrody, natomiast gdyby zastąpić ten bodziec miauknięciem - pojawiłby się inny nawyk, czyli ucieczka. Proces ten, opisany przez Charlesa Duhigga (autora książki "Siła nawyku") nazwany został pętlą nawyku : wskazówka /"klik"/ -> zwyczaj /znalezienie odpowiedniej drogi w labiryncie/ -> nagroda /czekolada/.

Co zawdzięczamy nawykom?


      To proste, skoro część mózgu, odpowiedzialna za podejmowanie świadomych decyzji i logicznego myślenia zostaje wyłączona, na korzyść prymitywnej jego części - jąder podstawy, to nasz umysł odpoczywa, nie musimy za każdym razem analizować co mamy zrobić, jak zareagować, możemy zająć się czymś innym. Przecież wszyscy nie lubimy zaśmiecać sobie myśli pierdołami, prawda?


Jak wyćwiczyć nawyk?


     W tym procesie najważniejsza jest dyscyplina - im jest silniejsza, tym proces przyswajania nawyków jest prostszy i krótszy. Generalnie droga zaczyna się od motywacji - musimy naprawdę CHCIEĆ przestać palić, schudnąć itp. , a dopiero później przejść do czynów i realizacji. Przykładowo, jeżeli chcemy zacząć biegać, powinniśmy dostarczyć sobie różnych bodźców - może to być przygotowanie stroju treningowego w zasięgu wzroku, czy zakładanie butów do biegania w określonym momencie. Dodatkową motywacją jest etap nagrody - w tym wypadku warto pomyśleć o endorfinach po wysiłku sportowym, satysfakcji z przebiegniętego dystansu, czy obietnicy różnych innych przyjemności w zamian za wytrwanie w postanowieniu.

Pułapka nawyków


     Niestety, nawet jeżeli uda nam się przezwyciężyć jeden nawyk, albo zastąpić go innym, to nie możemy mieć nadziei, że zniknął on całkowicie. Z jednej strony jest to korzystne, bo nawet jeżeli długo nie jeździmy na rowerze, to wsiadając na niego i tak będziemy wiedzieć jak się to robi, jednak istotnym problemem jest fakt, że mózg nie potrafi rozróżnić naszych nawyków na te dobre, które chcemy zachować i złe, których powinniśmy się pozbyć, więc nawet trwałe rzucenie palenia czy skończenie z podjadaniem (a co za tym idzie - skuteczna dieta) nie są w stanie nam zagwarantować, że dawne zwyczaje nie czają się gdzieś za rogiem, żeby znów nas dopaść i opętać. Wracając do przykładu ze szczurami - badacze starali się wygasić stary nawyk, zmieniając umiejscowienie nagrody. Owszem - szczury przyzwyczaiły się do nowego miejsca, ale gdy po pewnym czasie umieszczono nagrodę tam, gdzie była wcześniej, stary nawyk natychmiast wrócił.


     Pomyśl - masz jakieś swoje nawyki, o których totalnie nie myślisz, ale regularnie wykonujesz? Może jest coś, co chciałbyś zrobić w swoim życiu i poprzeć to dobrymi nawykami? Ja zdecydowanie muszę skończyć z poranną prasówką i dzięki temu będę mieć więcej czasu na zrobienie sobie pysznego śniadania, dłuższy sen, czy spacer z psem. :) 

czwartek, 1 maja 2014

Day Off-line Challenge!


     Nie trzeba wyjeżdżać za miasto ani szukać specjalnych rozrywek, żeby odpocząć w majowy weekend. Najważniejsze, żeby znaleźć choć moment dla siebie, zrobić to, na co na ogół nie ma się czasu albo po prostu to, co sprawi największą przyjemność. Chciałabym ten czas jakoś wykorzystać z największym pożytkiem dla siebie, bo wizja sesji letniej zbliża się nieubłaganie. Na szczęście nie jest jeszcze tak źle, żebym musiała siedzieć zakopana w książkach i notatkach, więc mogę sobie pozwolić na dzień tylko dla mnie. Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że cokolwiek robię - gdzieś w tle mam otwartego facebooka, przerywam jakieś różne zadania, żeby sprawdzić maila, a zwiększenie transferu internetu mobilnego sprawiło, że czytam blogi i przeglądam różne inne strony w drodze do domu czy w przerwie na uczelni. Nie byłoby w tym wszystkim być może nic złego, gdyby nie fakt, że strasznie nie lubię być od czegoś/kogoś zależna i nie wyobrażam sobie, by brak internetu miał mi sprawiać zbyt duży dyskomfort.

     Właśnie dlatego postanowiłam, że jutrzejszy dzień spędzę w całości off-line. Nie mam żadnych naglących spraw, które musiałabym akurat jutro załatwić z użyciem internetu, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebym teraz, z kubkiem zielonej herbaty w ręku planowała jutrzejszy dzień. Zakupy, spacer, siłownia.. czemu nie? Zaczęło się od umówienia wizyty u fryzjera i myślę, że to napełni mnie dobrą energią zmian i zmobilizuję się do większej ilości działań, niezależnie od pogody. Czeka na mnie niedokończona książka, dziadek, u którego nie byłam już od dobrych dwóch tygodni, a zapewne i pies nie obrazi się, jak wyciągnę ją na ogród czy dłuższy spacer.

     A Ty, jakie masz plany na majówkę? Może spróbujesz podjąć się wyzwania dnia off-line? Miłego weekendu!